Sobota zaczęła się dość chaotycznie

Moja sobota zaczęła się dość chaotycznie. Spotkaliśmy się nieco wcześniej, bo przygotowanie zupy gulaszowej wymaga sporo czasu. Dziewczyny już od 12.00 kroiły mięso. Dużo tego było, bo samej karkówki niemal 30 kg więc i sporo pracy. Chwilę później okazało się, za jakąś gapa kupiła za mało warzyw na dwie zupy. A jeszcze dwa momenty w przód, okazało się, że zapomniała odebrać chleb. Tyle razy już ogarniałam gotowanie, a tym razem jakieś zaćmienie kompletne mnie dopadło. I choć przez chwilę byłam na siebie zła za te grube niedociągnięcia, to poczułam też dumę i radość, z tego jak bardzo mogę liczyć na naszych ludzi. Chwilę im zajęło zorganizowanie zakupów (dzięki Konrad!) i szybkiego wyjazdu po chleby (dzięki Marysia!), a ja zdążyłam w tym czasie wyzłościć się na siebie.

Razem z chlebami dotarło do nas 150 drożdżówek. Zapach świeżych buł wart był zachodu. Gdy już mieliśmy wszystkie produkty, za które z całego serduszka dziękujemy naszemu sobotniemu sponsorowi Alior Bank SA , praca ruszyła z kopyta. Ela mieszała, smażyła, doprawiała i wyczarowała 100 litrów gęstej, kosmicznie aromatycznej gulaszowej. Nasi wolontariusze, wraz z wolontariuszami z Alior Bank SA, sprawili się na medal!

Na dworzec zabrałam moją koleżankę. Trochę się wahała, trochę obawiała. Mówiła o tym, że boi się towarzystwa osób bezdomnych. Koniec końców, pojechała. Była z nami pierwszy raz i nigdy wcześniej nie uczestniczyła w podobnym wolontariacie. Nie byłam zaskoczona tym, co powiedziała mi po zupie. O tym, że to przyjemni ludzie, że można porozmawiać, że są grzeczni, sympatyczni, że bycie wśród tak licznego tłumu nie wzbudziło w niej negatywnych odczuć, ani nie czuła się zagrożona. Bo tak to właśnie jest. Wraz z bezdomnością ludzie nie stają się źli. Jeśli tacy byli wcześniej, to pewnie i tacy zostaną, ale wśród naszych dworcowych gości jest wielu dobrych, zwyczajnych ludzi. Dobrych kiedyś i dobrych teraz, mimo sytuacji, która ich dotknęła. Też mają swoje zmartwienia, swoje smutki i swoje małe radości, jak każdy. Cieszę się, że tej soboty sprawiliśmy im odrobinę radości pyszną zupą, drożdżówkami i całą resztą. Mam nadzieję, że przeprowadzone rozmowy, poświęcona uwaga i czas, przyniesie kiedyś plon w postaci ziarnka odwagi, że da się inaczej i nie samemu.

Trzymajcie się ciepło i pozdrawiam.

Wasz zupowy wolontariusz.
Małgośka